Siedzimy z Michałem przy stole i pijemy kawę. To wszystko co wydarzyło się wczorajszego wieczora to jakiś koszmar. Pani Krystyna przesadziła z tymi oskarżeniami. Rozumiem, że czuje stratę po śmierci córki, ale jej zachowanie było poniżej wszelkich dopuszczanych norm. W noc prawie nie mogłam zmrużyć oka. Michał zresztą też,bo ciągle się wiercił w łóżku. Tak, spaliśmy razem. Skoro rodzice Ani myślą, że jesteśmy razem to nie wyprowadzajmy ich przez jakiś czas z błędu.
-Michaś-zaczęłam-mógłbyś zadzwonić do tego prawnika przed treningiem? Ja w tym czasie rozrysuje jakiś plan co zrobimy po twoim treningu. Mam nadzieję, że jakiś garnitur masz, bo nie uśmiecha mi się chodzenie po sklepach.
-Jakiś mam. Zuza nie wiem jak ty, ale ja muszę przywieść sobie jakieś ciuchy, bo nie chce mi się ciągle tak kursować.
-Nie zły pomysł. To co pojedziemy razem?
-Wiesz ja bym pojechał przed treningiem do siebie...
-Okej spoko pojadę sama. Cholera! Nie mam samochodu.-jestem geniuszem nie ma co.
-Czyli jednak jedziemy razem.
-Na to wygląda. Kiedy macie następny mecz?
-W sobotę. W Rzeszowie.
-Uch. Czyli, że szykuje mi się samotny weekend z Arkiem.
-Pamiętaj-zaczął poważnie-zawsze masz jeszcze rodziców Ani.
-Ha ha ha no bardzo śmieszne Winiarski.
-Ależ kochanie ja mówię poważnie.
-Spierdalaj.
-Echem-przerywa nam chrząknięcie. Jak na zawołanie odwracamy się w stronę drzwi, gdzie stoi tata Ani, pan Jarosław.-Nie chciałbym przeszkadzać, ale chciałem z wami porozmawiać.-spojrzeliśmy z Michałem na siebie lekko zdziwionym głosem.
-Proszę usiąść. Kawy?-zapytałam kulturalnie.
-Siedź spokojnie. Naleje sobie.-powiedział pan Jarek spokojnie. Inaczej niż wczoraj jego żona.-Chciałem was przeprosić za Krystynę.-zaczął po chwili.-Ciężko jej to wszystko przyjąć do wiadomości. Arek jest naszym jedynym wnukiem i ciężko jej sobie wyobrazić, że będzie go wychowywał ktoś obcy.
-Panie Jarku tylko, że my nie jesteśmy obcymi osobami dla Arka.-zaczął Michał.-Byliśmy przyjaciółmi jego rodziców, jesteśmy jego chrzestnymi.Staraliśmy się spędzać z mim każdą wolną chwilę. Poza tym jesteśmy młodzi i mamy więcej siły niż państwo. Ania z Mariuszem wiedzieli co robią, gdy spisywali swój testament.-zakończył Michał.
Po pół godzinie Michał pojechał na trening.Zrobiłam mleko dla Arka,ponieważ lada chwila powinien się obudzić.Po chwili słyszałam płacz małego więc czym prędzej pobiegłam na górę do jego pokoju. Na moje nie szczęście była tam już pani Krystyna.
-Dzień dobry-zaczęłam grzecznie.
-Dla kogo dobry dla tego dobry-Wyczuwam sprzeczkę
-Przyniosłam mleko dla Arka-spojrzałam na butelkę-Może mi go pani dać?
-No ty sobie chyba dziecino żartujesz-Bierze ode mnie butelkę i próbuje po czym pluje przed siebie-Co to jest?! Ty tym karmisz mojego wnuka? Wiedziałam, że się nie znasz.Przecież to sama chemia jest. Ania i Mariusz chyba rozum stracili z tym testamentem! Nigdy na to nie pozwolę, żebyś się nim opiekowała!
-Mam dość!-Gdyby mój wzrok mógł zabijać już by nie żyła.-Gdzie pani była po śmierci Arka rodziców?No pytam się gdzie?-Emocje biorą górę-No właśnie nie było pani! A z tego co wiem to nie mieszka pani na drugim końcu Polski tylko raptem 40km stąd. To ja z Michałem od samego początku byliśmy z nim. Gdyby nie my znalazł by się w domu dziecka. Mariusz i Ania wiedzieli co robią przepisując nam dom i opiekę nad nim. A teraz pozwoli pani, że wezmę Arka i nakarmię a następnie pójdę z nim na spacer.-Niemal wyszarpuje jej młodego z rąk i idę do naszej sypialni.
Po nakarmieniu mojego chrześniaka udałam się z nim na spacer. Nie wiedziałam gdzie się mam z nim udać więc po prostu szłam przed siebie. Po 20min. skapnęłam się że stoję pod halą gdzie Michał ma trening.
Weszłam do środka, wzięłam Arka na ręce a wózek zostawiłam na hali koło drzwi. Usiadłam z nim na trybunach i patrzyłam na ich trening. Widać w nich było jak bardzo kochają to co robią. Wkładają to całe swoje serce. Zdałam sobie sprawę,że Michał nigdy by nie pokochał mnie i Arka tak samo jak kocha siatkówkę. Trening skończył się po 1,5h. Czekałam na siatkarza koło wyjścia.
-Zuza co ty tutaj robisz?!-Zdziwił się
-Przyszłam zobaczyć jak pracujesz.-puściłam mu perskie oko.-Możemy się z Tobą zabrać?
-No jasne-Przeją ode mnie wózek i wyszliśmy z hali.-No to jak? Jedziemy do Ciebie a później do mnie?
-Yyy..-Wyrwał mnie z zamyślenia-Tak jasne
-Ej misia, co się dzieje? -Zatrzymał się już obok auta i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Nic...-chciałam się uśmiechnąć ale mi nie wyszło.
Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam aż Michał przypnie Arka i zapakuje wózek do bagażnika.
Po 15min.byliśmy już w moim mieszkaniu. Szybko spakowałam potrzebne ubrania, kosmetyki itp. do małej torby podróżnej.Kilka chwil później byliśmy w mieszkaniu Winiara. Zapowiada się na to że zostaniemy tu trochę dłużej,ponieważ Arek usną mi na rękach. Położyłam go w sypialni na środku łóżka i poszłam do garderoby gdzie Michał się pakuje.
-Pomóc Ci?-Usiadłam obok niego na podłodze.
-Już skończyłem w sumie-Spojrzał na mnie-Nie mam ochoty tam wracać, gdy wiem, że jest tam Mama Ani.
-Ja też-Przypomniały mi się wydarzenia z przed kilku godzin i po moich policzkach po płynęły łzy.
-Hej..-Chwycił mnie za policzki i podniósł głowę tak że musiałam na niego spojrzeć-powiesz mi co się dzieje?
Westchnęłam i opowiedziałam mu wcześniejsze wydarzenia. Przytulił mnie mocno.
-Poradzimy sobie. Nie pozwolę,żebyśmy stracili Arka. Zbyt bardzo was kocham.- Nie mogłam w to uwierzyć. On naprawdę nas kocha. Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam po czym musnęłam jego usta moimi.
-Dziękuje, że jesteś przy mnie.-Szepnęłam i znów się w niego wtuliłam.
-Zawsze będę.
-Dobra koniec tego słodzenia. Idę zrobić obiad, mam nadzieje że masz coś w lodówce marny siatkarzu?-Dałam mu kuksańca w ramię. I wstałam z zamiarem skierowania się do kuchni.
-Marny siatkarzu?-Spojrzał na mnie spod byka- Pożałujesz tego.
W momencie zrozumiałam jego słowa. Zaczął mnie gonić a ja z piskiem uciekać. Byłam już w kuchni gdy ten potknął się o buty które sam zostawił na środku. Przewrócił się i trzymał się za kolano krzywiąc twarz. Przerażona szybko do niego podbiegłam
-Jezu Michał nic Ci nie jest?-Uklękłam przy nim i spojrzałam na kolano. Wtedy chwycił mnie tak że siedziałam pod nim.
-Nic mi nie jest mała.
-Oszukałeś mnie! Nienawidzę Cię.- Założyłam ręce na klatce piersiowej i pokazałam mu język
-Mówiłem że pożałujesz.. Przeproś a nic Ci się nie stanie.
-Pff...Nigdy w życiu.-Na moje słowa wzruszył tylko ramionami i poczułam jego palce na brzuchu. Torturował mnie gilgotkami.Śmiałam się i próbowałam jakoś wyrwać. Niestety na nic mi się to zdało.
-Prze..przes...przestań-wydusiłam z siebie między śmiechem.Uff.. przestał.
-A przeprosisz?-spojrzał na mnie.
-Przepraszam. Zejdź ze mnie chce zrobić obiad- Powiedziałam wkurzonym głosem. Podziałało i zszedł ze mnie. Udałam się z powrotem do kuchni.
-Gamoń-rzuciłam pod nosem z nadzieją że mnie nie usłyszał.
-Słyszałem!- i znów zobaczyłam że do mnie biegnie. Goniliśmy się wokół wyspy kuchennej. Zobaczyłam na szafce obok torebkę z mąką. Chwyciłam ją szybko.
-Nie odważysz się! -Pogroził mi palcem.
-Nie? To patrz- Podbiegłam do niego i wysypałam mu na głowę.
-Zapłacisz na to-Przerzucił mnie przez ramię i niósł w kierunku łazienki. Postawił mnie pod prysznicem i odkręcił lodowatą wodę. Zapiszczałam , wyginając się w każdą stronę. Michał stał obok i śmiał się jak opętany. Wkurzona chwyciłam jego koszulkę i wciągnęłam po strumień. Spojrzał na mnie spod byka i przygwoździł do ściany prysznica. Patrzał w moje oczy ze złością a usta zaciśnięte miał w cienką linie. Zachichotałam z zaistniałej sytuacji co sprawiło że on też się uśmiechną a następnie pocałował. Ten pocałunek nie był delikatny wręcz przeciwnie. Był bardzo namiętny i zachłanny. Jednym ruchem zdjął mi koszulkę odpłaciłam mu się tym samym.
-Misiu, nie możemy tego zrobić.-Odepchnęłam go lekko.
-Dlaczego?Proszę.-Chwycił moje ręce i przygwoździł do ściany.
-Ja też tego chcę, bo to uwielbiam z Tobą-walczłam sama ze sobą żeby go nie pocałować.- Ale masz za niedługo trening a nie chce być przyczyną miękkich kolan.
-Mnie ten problem nie dotyczy skarbie.-Wyszeptał mi tuż przy uchu-I ja też uwielbiam się z Tobą kochać.
Słysząc te słowa oddałam mu się całkowicie. Po wspólnym ,,myciu się,, położyliśmy się obok Arka w celu chwilowego odpoczynku.
-To ja może pójdę ten obiad pójdę zrobić-Chciałam wstać ale mi nie pozwolił.
-Zostań, proszę. Nie jestem głodny a jeżeli chcesz to zjemy coś w drodze na halę.
-Ech.. okej oszuście.-puściłam mu oczko.
-Ja oszust?! Ja?-Udawał oburzenie ale po chwili się uśmiechną- No dobra.. ale jakoś musiałem Cię zbawić.
-Wystraszyłam się!Myślałam, że coś Ci się stało!- Powiedziałam to już całkowicie poważnie.
-Czyli jednak się o mnie martwisz a to oznacza, że Ci na mnie zależy!- Spojrzał mi prosto w oczy.
- Tak, zależy-Niemal szepczę.- Gdyby mi sie zależało to bym się z Tobą nie kochała.-Moje policzki przypominają kolor dojrzałego pomidora.
-Hej.. nie wstydź się tego. Wiesz dobrze,że Cię kocham i Arka tak samo. Czekam tylko na twój sygnał,że chcesz być moja.
-Wiem misiu... ale ja naprawdę nie mam teraz głowy do związków. Chce zrobić wszystko, żeby mały był z nami a nie z Kryśką-gargamelicą.- Na te słowa wybuchną mega śmiechem.- I co się śmiejesz!-dźgnęłam go w żebro.
-Bo idealnie ją określiłaś myszko.
-Sam jesteś myszą! Nie lubię tego zwierzęcia! A teraz wstajemy i zbieramy się na trening. Raz! Raz!.
-Ech... musimy?! Nie chce mi się! Tak mi tu dobrze z wami.
Z wielkim trudem się zebraliśmy, nakarmiłam Arka i udaliśmy się na halę. Po 15min. treningu trener Falasca zawołał Michała do siebie.Wiedziałam że tak będzie. Zabiję go jak wrócimy do domu.
Perspektywa Michała.
Widziałem, że będę miał na treningu miękkie kolana,ale nie mogłem się oprzeć Zuzie. Tak bardzo jej pragnąłem widząc ją w mokrym podkoszulku. Niestety podczas ćwiczeń trener poprosił mnie na bok.
-Michał, kurwa możesz mi powiedzieć dlaczego odbyłeś stosunek przed treningiem? Przecież wiesz że masz być teraz dyspozycyjny! W sobotę gramy mecz a ty mi z miękkimi kolanami dzisiaj wyskakujesz.- Wkurzył się na maxa. Było mi cholernie wstyd.
-Przepraszam trenerze. Nie mogłem się powstrzymać! Ale obiecuje, że to się więcej nie powtórzy
-Dobra..-Zamknął oczy jakby liczył do 10.- Powiedz mi tylko czy to jest ta dziewczyna która siedzi z synem Mariusza na trybunach.?-Zapytał już spokojnie.
-T..Ta..Tak-Wydukałem speszony.-Bo widzi trener.. Mariusz i Ania w testamencie poprosili nas żebyśmy się zaopiekowali młodym. Pokochałem go. I tak się stało że w między czasie pokochałem także Zuzę. Tyle że ona nie chce ze mną być. A dzisiaj gdy coś między nami zaszło nie mogłem się powstrzymać. Nie mogłem odmówić.-kontynuowałem. Spojrzałem na trenera jego oczy przypominały 5zł.
-Michał nie wiem co mam powiedzieć. No ale skoro tak wygląda sprawa no to powiem Ci że dobrze zrobiłeś chłopie. Dziękuje że jesteś szczery, a teraz idź do domu bo niewiele jest z ciebie pożytku.
-Jasne. Obiecuję że jutro na treningu dam z siebie wszystko! Do widzenia.
Odszedłem od trenera i udałem się w stronę dziewczyny. Gdy zobaczyłem jej wzrok po moim ciele przeszły ciarki. Miała taki zabójczy,że aż się wystraszyłem.
-Mam jechać do domu.
Wstała i poszła w stonę wyjścia. Spuściłem głowę i udałem się do szatni. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i poszedłem do auta gdzie obok stała Zuza z młodym na rękach. Kluczykiem otworzyłem, zapięła Arka w foteliku a następnie usiadła obok.
-Powiesz coś?
-A co chcesz usłyszeć kurwa?! Jak mogłam uwierzyć że nie będziesz miał miękkich kolan?! Jaka ja jestem głupia!-Przeniosła wzrok z przedniej szyby na mnie i kontynuowała- Ale teraz w tym momencie przyrzekam Ci że między nami nie będzie więcej seksu w dniu kiedy masz trening lub mecz!.
-Przepraszam, że Cię okłamałem. Ale naprawdę nie mogłem się oprzeć.-Nie wiedziałem jak mam się wytłumaczyć.- A co do seksu. Czyli jednak przewidujesz się ze mną kochać w najbliższym czasie?- poruszyłem zabawnie brwiami. Trochę się rozluźniła a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
-Jedźmy do Ciebie do domu. Nie chcę wracać na noc do naszego już domu wiedząc że jest tam gargamelica.-Zmieniła temat.
-Jak sobie życzysz dziewojo.-Zaśmiałem się i ruszyłem w stronę domu.
Ogłoszenia parafialne.
Rozdziały od dzisiaj będą się pojawiać w każdy piątek. Tylko, że mogą się pojawić rano lub tak jak dzisiaj (patrz godzinę). Ale informować o rozdziałach będę później we względu na bark czasu.
Pozdrawiamy :*
Super rozdział czekam z niecierpliwością co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział, czekam na następny z niecierpliwością. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Meganhokej.
Świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Zuzia da szansę Michałowi. On jest taki cudowny *o*
Mama Ani mnie wkurza. Przypomniała sobie dopiero teraz o wnuku, gdyby nie Zuz i Winiar to w ogóle by już nie zobaczyła Arka. Ona musi zrozumieć, że oni chcą stworzyć dla niego rodzinę. :)
Pozdrawiam! ;*
Dobre słowa Zuzy w sprawie opieki nad Arkiem. No właśnie gdzie ona była? nie interesowała się własnym wnukiem. Oby Zuza dała szanse Miśkowi.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na 16 rozdział mas-vale-tarde-que-nunca.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę miłej lektury :)
Zuza i Michał nie mają łatwo, ale dla młodego muszą dać radę. Łącząc siły bez problemu poradzą sobie z nawet wredną Krysią. wiadomo babcia chce mieć wnuka przy sobie, ale chyba chrzestni też mają coś do powiedzenia. Są młodsi i na pewno stworzą cudowną rodzinę dla Arka.
OdpowiedzUsuńZuza rozśmieszyła mnie z tym celibatem przed treningami i meczami. W sumie to dobry pomysł, w końcu Michał musi zarabiać na swoją nową rodzinę. :)
Życzę dużo weny i w wolnej chwili zapraszam do mnie na nowość: http://miedzy-noca-a-dniem.blogspot.com
Serdecznie zapraszam na 17 rozdział mas-vale-tarde-que-nunca.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę miłej lektury :)
Eh, te miękkie kolana.. :D
OdpowiedzUsuńSzczerze, to dziwne, że Michał się tak tłumaczył przed trenerem.. No bo co on ma do jego spraw prywatnych? Fakt, może mu pomóc się pozbierać, okazać wsparcie, no ale kiedy i z kim się kocha to trochę nie jego sprawa. ;)
Mam nadzieję, że rodzice Ani wyjadą szybko albo zmienią swoje podejście. Żal mi ich, ale Krysia przesadza.
Pozdrawiam! ;)